Rozprawy sądowe – filmy vs. rzeczywistość

Oglądając filmy czy seriale wielokrotnie zaglądamy do sal sądowych, gdzie rozstrzygają się losy bohaterów. Pełnomocnicy przemawiają do ławy przysięgłych, rysownicy sądowi szkicują wśród publiczności, a współpracownicy dramatycznie wbiegają pod koniec rozprawy, aby dostarczyć któremuś z mecenasów kluczowy dowód.
Czy jednak te obrazy znajdują odzwierciedlenie w polskiej rzeczywistości?

Cóż, nie do końca.

Oto trzy różnice między rozprawami z filmów, a tymi odbywajacymi się naprawdę.

 

1. W Polsce nie istnieje instytucja „sprzeciwu” w tożsamym znaczeniu do „I object!” z amerykańskich produkcji.

Owszem, w przypadku nieprawidłowych zachowań na sali rozpraw, można (a wręcz trzeba) zwrócić na nie uwagę, jednak nie czyni się tego w ww. sposób.

2. „Odraczam rozprawę do jutra, do godz. 10.00”

– niestety nie.

O ile zdarzają się krótkie odstępy pomiędzy poszczególnymi terminami rozpraw, to w przeważającej mierze dzieli je jednak co najmniej kilka tygodni lub miesięcy.

3. Sędziowski młotek

– i tu Was zaskoczę.

Regulamin urzędowania sądów powszechnych przewiduje bowiem możliwość używania młotka i krążka rezonansowego w celu zachowania porządku na sali rozpraw – o ile znajdują się na wyposażeniu. Osobiście jednak nigdy nie byłam świadkiem takiej sytuacji.

Oczywiście lista jest o wiele dłuższa.